Jeśli jesteście miłośnikami kotów, musicie odwiedzić to miasto. Jeśli nie i tak znajdziecie tysiąc powodów. Choćby taki, że to miasto, wpisane na listę UNESCO, jest równie urodziwe, co oblegany przez fanów „Gry o tron” – Dubrownik, a jednak mniej zadeptane przez turystów.
Położony na krańcu Zatoki Kotorskiej u stóp masywu Lovcen Kotor może poszczycić się historią liczącą ponad 2300 lat. Na przestrzeni wieków znajdowało się w rękach iliryjskich, greckich, rzymskich, bułgarskich, serbskich, węgierskich, weneckich, tureckich austriackich czy francuskich. Mimo tych burzliwych dziejów Kotor jest jednym z lepiej zachowanych średniowiecznych miast w tej części Europy. Każda z mieszkających tu niegdyś nacji pozostawiła swój ślad, czyniąc miasto niepowtarzalną mieszanką kultur, stylów i religii. Położone u stóp gór, na krańcu Zatoki miasto, opasane jest świetnie zachowanymi murami miejskimi i fosą zasilaną wodą z górskich rzek. w chłodnej wodzie fosy flegmatycznie pływają ogromne ryby nic sobie nie robiąc z miejskiego gwaru. Od strony portu do wnętrza Starówki prowadzi renesansowa Brama Morska. I my właśnie tędy przekraczamy miejskie fortyfikacje.
Tuż za Bramą znajduje się podłużny Trg od Oruzja (Plac Broni). To właśnie przy Placu Broni, który stanowił niegdyś serce miasta, ulokowały się reprezentacyjne budynki: Arsenał, budynek Teatru, była siedziba weneckich namiestników – Pałac Książęcy czy powielana na wielu pocztówkach z Kotoru – Wieża Zegarowa. Mimo upału place i ulice tętnią życiem. Pod parasolami restauracji szukając ochłody rozsiedli się miejscowi i przybysze. Smakowicie pachną ryby i owoce morza, które jeszcze rano wiodły beztroski żywot w wodach Zatoki. Przeciskamy się między kawiarnianymi stolikami, wędrujemy przez kolejne place: Mąki, św. Łukasza zwanym też placem cerkwi od znajdujących się na nim cerkwi św. Łukasza i cerkwi św. Mikołaja. Mijamy kolejne kościoły katolickie i prawosławne w tym romańską katedrę św. Tryfona, koronkowe weneckie pałace: Drago, Biskupi czy Grgurina. Zaglądamy do świątyń gdzie duszna woń woskowych świec i kadzideł spowija święte ikony i obrazy.
Przemykamy wąskimi zaułkami, które kamiennymi schodkami pną się to do góry, to na dół. Zaglądamy przez kute furtki i bramy do zastygłych w słońcu podwórek. Co rusz napotykamy mruczących mieszkańców Kotoru. Wylegują się na kamiennych schodach, nielicznych trawnikach, kawiarnianych fotelach – koty białe, czarne, rude i szaropręgowane. Nie zrażone tłumami turystów, pewne swego prawa do tego miejsca. W końcu to one, a nie dwunożni mieszkańcy Kotory doczekały się swego muzeum – Muzeum Kotów. Liczne sklepy z pamiątkami oferują podobizny mruczących mieszkańców w formie breloczków, wisiorków czy figurek jako wspomnienie tej kociej aury.
My nie kusimy się ani na oryginał, ani na kopie i starannie omijając wylegujące się w słońcu czworonogi, po niezliczonych kamiennych schodkach wchodzimy na najbardziej na południe wysuniętą część obwarowań Bastion Gurdić. Z tego miejsca można podziwiać zarówno Starówkę jak i relikty dominikańskiego klasztoru czy zatokę. W dole widać wybrzeże z nowoczesną mariną, wielkie wycieczkowce i jachty o smukłych sylwetkach, bielejące w słońcu. Spoglądamy w górę, na wspinające się po zboczu mury prowadzące do twierdzy św. Jana górującej nad miastem. Tych, którzy znużeni gwarem portowo-handlowego miasta zapragną odosobnienia w twierdzy czeka wędrówka po 1350 stopniach. W nagrodę czeka widok, który zachwycił nawet Byrona. Przywodząca na myśl fiordy północy Bocca Kotorska.
Jeśli przyjdzie wam kiedyś ochota ją zobaczyć, Kotor to dobry początek podróży.